Jakieś 3 miesiące temu otrzymałam zlecenie. Obraz – portret – wymiar na wysokość 100 cm.
Pierwsze co pomyślałam – fajnie – nowe wyzwanie. Ale później ogarnął mnie troszkę strach, bo przecież nigdy nie malowałam całej postaci, ani tez na takim formacie. Zgodziłam się i tak rozpoczęłam malować.
Zaczęłam, oczywiście od kupienia płótna. Wymiar ściągnęłam z przesłanego zdjęcia i było to 70 x 100 cm.
Później rozrysowałam cały kadr na płótnie i zaczęłam malować tzw. podmalówkę. Czyli taki podkład pod resztę 🙂
Nie wychodziło mi to za dobrze, ale wiedziałam, że początki zawsze są takie. Brzydko coś wychodzi, lekka niechęć ale zawsze później jest już tylko lepiej. Malowałam całymi dniami, parę dni. Nie pamiętam już ile, ale wiem, że spędziłam nad tym obrazem więcej niż kiedykolwiek nad innym.
Aż w końcu byłam bliżej końca.
Może nie wiecie, ale farby olejne długą schnął. Więc jak namalowałam podmalówkę, musiałam parę dni odczekać, aż malowałam dalej. I tak w kółko. Aż do przed ostatniego etapu, ostatniego mojego etapu – werniksowania. Czyli zabezpieczenia obrazu przed kurzem, wyblaknięciem, dającego błyszczącego efektu.
Kolejnym już etapem było tylko oddanie go do oprawy.
